Tym razem trochę świadomie, a trochę z przypadku zdecydowałem się na niemal kompletnie inne podejście do tematu fotografii ptasiego celebryty. Co się mogło zmienić – zapytacie. Przede wszystkim sposób planowania jak i sama realizacja tematu.
Oczywiście mogłem standardowo przyjechać jeden raz na miejsce gdzie jest ptak, poczekać parę godzin – zrobić przyzwoite zdjęcia i zapomnieć o temacie. Mogłem też mieć ogromną ilość szczęścia i przy okazji zobaczyć przechadzającego się po lodzie tuż przed obserwującymi okolicę fotografami różańca czy też dwie walczące ze sobą czaple bądź pingwina cesarskiego. Niestety rzeczywistość nie była aż tak łaskawa, a szczęście spotkam innym razem i dlatego zrealizowałem swój własny plan A, przez który rozumiem wiele krótkich sesji o różnych porach dnia tak by zmaksymalizować różnorodność ujęć oraz by jak najlepiej przyjrzeć się wybranemu gatunkowi ptaka (zrobiłem dosłownie tylko kilkadziesiąt zdjęć innym gatunkom: czaplom, bielaczkowi, łyskom czy też nurogęsiom – bąk miał priorytet).
Bąk
Bąk (Botaurus stellaris) bo to on jest głównym bohaterem dzisiejszego wpisu – nie jest jakimś specjalnie rzadko występującym ptakiem, którego nieliczne fotografie są trudno dostępne w sieci. Nic z tych rzeczy. Należy do rodziny czaplowatych (Ardeidae). Nie jest gatunkiem, którego nie da się zobaczyć, choć nie jest też ptakiem tak powszednim jak np. czaple siwe. Wikipedia mówi, że jest to ptak w Polsce bardzo nielicznie lęgowy i nielicznie zimujący nad wodami śródlądowymi. W teorii przylatuje do nas na przełomie marca i kwietnia (choć w tym roku był w Gdańsku szybciej) a odlatuje między wrześniem a listopadem. Żywi się małymi rybami, skorupiakami czy też innymi żyjątkami łatwymi do znalezienia nieopodal jego trzcinowych kryjówek. Aktywny staje się wieczorami i w nocy. Nazywam go ptasim celebrytą, bo ilekroć pojawia się plotka o jego występowaniu na danym obszarze, to rzesze fotografów próbują go namierzyć i uwiecznić.
Realizacja planu
Posiadając te informacje oraz plan kilku wizyt mogę powiedzieć, że byłem całkiem nieźle przygotowany do misji ‘Bąk, co w trzcinach buczy’.
Całość planu A rozpoczęła się w sobotę. Po miłym przedpołudniu spędzonym na zdjęciach z Pawłem pojechałem na miejsce, gdzie według plotek powinienem spotkać bąka. Pogoda nie była specjalnie sprzyjająca, niskie i gęste chmury skutecznie odcięły dopływ promieni słonecznych, jak również wychładzały balans bieli. Tego dnia zaplanowałem sobie przede wszystkim zdjęcia zapoznawcze oraz sprawdzenie terenu gdzie miał znajdować się ptaszek. Miałem tam przyjemność poznać Panią Mirosławę, której fotografie można zobaczyć na jej profilu lub na różnych grupach facebookowych. Nawiasem mówiąc, bardzo cenię sobie takie nowe znajomości bo dzięki nim nie tylko możemy się wymieniać doświadczeniami, co przekazywać informacje o występowaniu ciekawych gatunków.
Po przyjeździe do domu i wstępnej selekcji i pokazaniu paru zdjęć Pawłowi wiedziałem, że następny poranek będę spędzał w jego towarzystwie gdzieś na skraju tafli lodu otoczonej przez trzciny, gdzie będziemy czatować na bąka 😉
Niedzielna sesja zajęła tylko parę godzin, które mogłem spędzić nad wodą ponieważ po południu miałem zaplanowaną imprezę rodzinną u teścia. Na szczęście był to czas ze wszechmiar udany, bo pomimo ostrego, porannego światła i robieniu zdjęć niejako pod słońce udało się zrobić kilka fajnych zdjęć jak poobserwować zachowania bąków i naliczyć ich całe 5 sztuk. Spotkałem też Andrzeja, którego poznałem przy okazji patrolowania rezerwatu BEKA w ramach OTOPatrolu. Polecam tu sprawdzić jego zdjęcia na facebooku – ma ich całe mnóstwo a ukazują w ciekawy sposób dużo interesujących ptaków.
Dzięki wcześniejszemu zapoznaniu się z miejscem i obserwacji jak jest oświetlone o różnych porach dnia na kolejne, poniedziałkowe, spotkanie z bąkami wybrałem się w godzinach popołudniowych – tak aby złapać ostatnią godzinę, kiedy zatoczka była jeszcze oświetlana dobrze przez słońce. I właśnie tego dnia w końcu udało mi się zrobić klasyczny przemarsz bąka przed aparatem 🙂 Był naprawdę wspaniały, cały w swojej ptasiej krasie prezentował się niezwykle. Bąk ewidentnie był w nastroju do pozowania, dzięki czemu zrobiłem również zdjęcia pokazujące momenty polowania i ukrywania się w trzcinach. Udało się nawet trafić na moment kłótni między bąkami – choć niestety ptaszki walczyły schowane w trzcinach, więc zdjęcia są raczej poglądowe.
Z uwagi na dużą fotogeniczność bąka i mając na uwadze znaczne ocieplenie i topniejącą pokrywę lodową w zatoczce zaplanowałem jeszcze jedną, ostatnią już sesje w lutym 2021.
Ostatnie spotkanie miało miejsce niemal tydzień po pierwszym i było bardzo udane.
Powtórzyłem przemarsz bąka przed aparatem, zrobiłem kilka w miarę udanych zdjęć w locie oraz udało mi się uchwycić to jak sprawnym wspinaczem jest bąk. Niestety nie udało mi się sfotografować przy okazji różańca ani bielaczka z wystarczająco bliskiej odległości – ale wiem, że są – widziałem 😉 Na pewno na plus tego ostatniego wyjazdu wyjazdu można zaliczyć spotkanie Adama, Jarka i Igora – mogę z pełną świadomością, że w tym roku książka adresowa powiększyła się już o kilka numerów miłośników ptaków.
Zakończenie
Tak oto minął tydzień z bąkiem – ptakiem skrytym, który szczęśliwym trafem postanowił się tym razem zaprezentować swoim fanom. Duża w tym pewnie zasługa pogody i zamarzniętej zatoczki, przez co obserwacja tego świetnie kamuflującego się zwierzęcia była przystępna bardziej niż zwykle. Myślę, że przyjadę w to miejsce jeszcze raz czy dwa na wiosnę, po wykluciu się młodych – może ponownie dopisze mi szczęście i uda mi się sfotografować małego bączka.