“Alergia (popularnie stosowane synonimy: uczulenie, nadwrażliwość) – patologiczna, jakościowo zmieniona odpowiedź tkanek na oddziaływanie różnych obcych substancji, zwanych alergenami, polegająca na reakcji immunologicznej związanej z powstaniem swoistych przeciwciał, które po związaniu z antygenem doprowadzają do uwolnienia różnych substancji – mediatorów stanu zapalnego. Czynnik środowiskowy wywołujący alergię sam w sobie zazwyczaj nie jest dla organizmu szkodliwy. W reakcjach alergicznych uczestniczy układ immunologiczny, jego komórki, na przykład limfocyty (zwłaszcza z podgrupy Th2), granulocyty kwasochłonne (eozynofile) oraz komórki tuczne (mastocyty). Istotną rolę w alergicznych odczynach odgrywają przeciwciała – immunoglobuliny klasy E (IgE). Alergia może objawiać się łagodnie, jak w przypadku kataru czy łzawienia, aż po zagrażający życiu wstrząs anafilaktyczny i śmierć.”
Tyle mówi Wikipedia. Mnie, na szczęście, interesują łagodne objawy.
Właściwie można sobie zadać pytanie po co mnie to interesuje? Otóż po kilku latach względnego spokoju, tegoroczne wiosenne pylenie dopadło mnie i to dość intensywnie. Wprawdzie na początku myślałem, że uda mi się przejść przez ten czas w miarę bezboleśnie ale im bliżej astronomicznego lata tym zaczęło być gorzej. Są teraz teraz dni, kiedy krótki spacer z psem, nawet po wzięciu odpowiednich tabletek powoduje, że reszta dnia zamienia się w nierówną walkę o przetrwanie. Leci z oczu, leci z nosa a do tego kicham na potęgę.
Jak łatwo się domyśleć kichanie, łzawienie i katar są najlepszymi sprzymierzeńcami fotografa, który chcąc zrobić interesujące zdjęcie zwierzęcia leży gdzieś wśród traw albo krzewów. Nie ma nic lepszego jak regularne prychanie, chrząkanie albo dmuchanie nosa – przecież wszystkie zwierzęta to uwielbiają – łatwiej jest im się schować bądź po prostu czmychnąć sprzed obiektywu.
Jak już wspomniałem, tabletki nie pomagają tak jak bym chciał, krople do nosa – działają chwilowo i też nie zawsze. Jak już się rozkicham, kiedy z oczu i nosa leci mały wodospad to powrót do normalności zajmuje kilka (-naście) godzin a założenie maseczki na niewiele się zdaje to pozostaje tylko chwilowe zawieszenie projektu “Wildlife – from zero to hero” i przeczekanie tego pylącego okresu fotografując samoloty i mam nadzieję w koncerty.
Także czekam i sprawdzam doświadczalnie co parę dni czy mogę już schować się w wysokich trawach na dłuższą chwilę.