Na początku września pokonaliśmy samochodami blisko 2400 km by odwiedzić Belgię i zobaczyć tamtejsze pokazy lotnicze Sanicole oraz odwiedzić bazę wojskową Kleine Brogel, która z tej okazji otworzyła swoje bramy dla setek miłośników lotnictwa. Czy było warto spędzić tyle czasu w samochodowym fotelu? Odpowiedź brzmi: ‘tak’.
W tym roku pokazy były nieco dłuższe niż w latach poprzednich. Zostały one wydłużone za sprawą poniedziałkowego Tigers Meet, które to dodały kilka godzin oglądania startujących i żegnających się pokazami samolotów – godzin, które według niektórych spotterów są ciekawsze od samych pokazów. A dlaczego właściwie Tigers Meet jest taki wyjątkowy? Z pomocą przy próbie wyjaśnienia o co chodzi przyjdzie nam definicja z wikipedii.
NATO Tiger Meet – coroczny zlot samolotów wojskowych państw NATO lub państw uczestniczących w programie Partnerstwo dla Pokoju, którego celem są wspólne ćwiczenia służące wzajemnej wymianie doświadczeń i doskonalenie współpracy podczas wykonywaniu wspólnych zadań.
Bonusem, a można powiedzieć, że głównym wyróżnikiem tego spotkania jest możliwość sfotografowania samolotów i helikopterów w malowaniach nawiązujących do tygrysów – jest to nie lada gratka dla fanów lotnictwa. Poniedziałkowy Tiger Meet było drugą możliwości odwiedzenia bazy Kleine Brogel. W sobotę również można było podziwiać starty jak i lądowania samolotów biorących udział w pokazach Sanicole oraz fotografować samoloty stojące na płycie lotniska. Chętni mieli też możliwość zakupić pamiątki związane z lotnictwem a w szczególności związane z występującymi na pokazach ekipami. Strefa niestety nie była największa i zbyt różnorodna. Stali bywalcy pokazów mówili, że można by ją zorganizować lepiej.
Pokazy
Sanicole Airshow rozpoczęło się już w piątkowe popołudnie. Na niebie zaprezentowało się kilka zabytkowych samolotów w tym amerykańska latająca amfibia PBY Catalina, szwajcarska grupa akrobacyjna, belgijski F16 czy też Augusta demo team. Za racji tego, że pokazy odbywały się późnym popołudniem i wczesnym wieczorem flary wypuszczone przez niektórych występujących robiły zdecydowanie dużo większe wrażenie niż puszczane za dnia. W sumie oglądać flary za dnia to tak jak oglądać pingwina cesarskiego w telewizji zamiast na żywo… ale co kto lubi 😉 Wieczorne pokazy zakończył występ LED-Laser-Show od Airborne Pyrotechnics i Jacoba Hollandera. Tego pokazu nieco się obawiałem – właśnie z powodu laserów – istniało ryzyko, że laser może uszkodzić matrycę aparatu jeśli trafią ją w niezbyt szczęśliwy sposób. Na szczęście obyło się bez strat. Piątkowe zdjęcia można zobaczyć poniżej.
Właściwie to by było na tyle jeśli chodzi o pokazy – drugiego dnia, o czym wspomniałem już wcześniej, odwiedziliśmy bazę Kleine Brogel.
Trzeciego dnia zamiast na pokazy pojechaliśmy do Classic Remise Düsseldorf. Pogoda była piękna – świeciło słońce, chmur na niebie nie było prawie wcale. Mogłoby się wydawać, że to idealne warunki do oglądania pokazów – i pewnie takie były. Ale nie do ich fotografowania. Bardziej doświadczeni i obyci w fotografii lotniczej w zwięzły sposób wytłumaczyli dlaczego nie warto jechać na pokazy w taką pogodę. Praktycznie całe pokazy byłyby centralnie pod słońce – czyli samolot byłby czarną plamą na tle przepalonego nieba. Nic fajnego do fotografowania.
Pogoda
Zasługuje na wzmiankę w osobnym podpunkcie. O ile w piątek na niebie były piękne chmury i zachodzące słońce pięknie oświetlało samoloty od boku to niestety w sobotę było przeraźliwie szaro. Niestety spowodowało to, że sporo zdjęć to były ciemne samoloty na jasnym niemal, przepalonym tle – trudny materiał do obróbki. W niedzielę znowu słońce ale tak jak wspomniałem skorzystaliśmy z niego w Düsseldorfie a nie Sanicole 😉
Classic Remise
Zapewne wszyscy fani motoryzacji wiedzą czym są Classic Remise. Ja fanem motoryzacji już nie jestem – a nawet jak byłem to też o tym nie wiedziałem (więc chyba nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem tej motoryzacji). Samochody nie są moją domeną ani tym bardziej mocną stroną także fotografowanie ich było nie lada wyzwaniem. W tym niecodziennym muzeum motoryzacji pojazdów było tak dużo i w większości stały tak blisko siebie, że praktycznie niemożliwym było uchwycenie samochodów w całości i jedynym słusznym wyborem było fotografowanie detali. Po otrzymaniu paru wskazówek od Karola i Pawła na co zwracać uwagę ruszyłem do boju i mam nadzieję, że wróciłem z niego z tarczą 😉 Myślę, że wizyta w Classic Remise doczeka się niebawem osobnego wpisu zatem tutaj prezentuje tylko kilka zdjęć – na zachętę 😉
Sprzęt
Drugi wypad na pokazy z 400 tką był zdecydowanie bardziej udany od poprzedniego w Gdyni. Chyba już rozumiem jak działa to szkło i jak ustawić aparat by z tego zestawu wycisnąć jak najwięcej. Zwyczajowo miałem ze sobą 2 body aczkolwiek nieco większą szklarnię niż zazwyczaj: RF2470, RF70200, RF100500 i wspomniana 400tka. Taki zestaw dał mi możliwość fotografowania o każdej porze dnia i wieczoru a wręcz i nocy oraz uchwycenie samolotów zarówno latających jak i kołujących. Standardowe zoomy ze świętej trójcy sprawdziły się idealnie w Classic Remise. Zwyczajowo wszystko (wliczając w to statyw i krzesełko) zapakowałem do Shimody x70 – ten plecak to bestia – nie dość, że mieści wszystko to jeszcze jest wygodny.
Podsumowanie
4 dni, 4 kraje ponad 2400 km i kilka tysięcy fotek. Było warto:) Te 4 dni to taki świetnie spędzony czas w formie męskiego wyjazdu z Paweł, Karol, Mariusz. Każdemu śmiało polecam wypady z dobrymi kumplami, gdzie można wspólnie robić to co się lubi. Wszystko co się chce a nic nie musi.