Długie dojrzewanie
Ta recenzja powstawała bardzo długo, przy czym jej pierwszą część – 80% treści – napisałem w ciągu 24h po zakończonej przygodzie z EOS R5. Potem nastąpił długi czas przemyśleń z użycia sprzętu, analizy jakości wykonanych zdjęć oraz porównywanie cen. Oprócz tego poświęciłem wiele czasu na rozmowy ze znajomymi, którzy kupili (i jak się potem okazało również zwrócili) własną R5.
Bo w gruncie rzeczy Canon EOS R5 to świetny aparat ale jednak… pojawia się strasznie dużo ‘ale…’
Wstęp
Nie tak dawno temu razem z Pawłem Glinkiem wybraliśmy się na testowanie EOS R5 – Paweł chciał sprawdzić czy w końcu znalazł godnego następcę dla modelu 5D mk4 a ja co jakiś czas czuję zew testowania nowości – i w konsekwencji sprawdzenia czy obcowanie z modelem R5 wywoła chęć zmiany systemu z dotychczasowego SONY na Canona.
Pierwsze wrażenia
Aparat prezentuje się bardzo fajnie, sprawia wrażenie solidnego. Chwyt R5 jest pewny choć nie tak jak w Canon 5D mk IV. Trzyma się go w dłoni zdecydowanie lepiej niż Sony A7 (R)3, A9. Niezależnie od fizjonomii dłoni wygodne klawisze znajdują się dokładnie tam gdzie powinny, a cała obsługa aparatu jest dość intuicyjna. Nawet malutki klawisz m-fn obok przedniego pokrętła nie przysparza za wielu problemów (o ile się nie ma się założonych rękawiczek).
Obsługa ekranu wspiera pełen dotyk, czego wciąż w 2020 nie potrafi większość aparatów Sony 🙂 Na górze znajduje się też mały wyświetlacz, który pokazuje podstawowe informacje o ustawieniach aparatu. Przypomniałem sobie o nim jednak dopiero z materiałów prasowych, bo sam nigdy na niego nie spojrzałem.
Bardzo spodobała mi się w R5 migawka chroniąca matrycę przy wyłączonym aparacie.
Pomimo pozornej wygody nie potrafię docenić walorów odchylanego ekranu. Mam świadomość, że korzystanie z niego jest nieocenione np. dla vlogerów albo innych użytkowników, którzy chcą równolegle nagrywać i podglądać nagranie – ale ja zdecydowanie preferuję płaskie ekrany jak w Sony czy Nikonie.
Niezależnie od osobistych preferencji – jakość wyświetlanego obrazu jest bardzo dobra.
Co do wizjera – to jest on bardzo fajny. Dobre kolory, odświeżanie i jasność powodują, że patrzy się przez niego bardzo przyjemnie. Zaletą jest też minimalny blackout, który ułatwia równoczesne śledzenie i fotografowanie ruchomych obiektów
Ustawienia
Jako pierwszy aparat dostał do testowania Paweł Glink. Zna się dużo lepiej na canonach niż ja, dlatego też skorzystałem z jego ustawień – back button focus plus eye af pod gwiazdka. Z tego co pamiętam Servo response ustawiałem czasem na -2 by lepiej trzymał się wybranego obiektu
Czas na pierwsze zdjęcia
Ponieważ na co dzień używam aparatów Sony, a od posiadania EOS R minęło trochę czasu to przy wyborze odpowiednich stref AF musiałem posiłkować się radami Pawła 😉
Sam byłem pewien pojedynczego (i rozszerzonego) punktu ostrości wraz ze śledzeniem. I to śledzenie jest tym na co warto zwrócić uwagę w Canonie R5. AF działa… jak na aparat za 20.000 PLN przystało czyli bardzo dobrze. Trafia szybko i przeważnie celnie.
Autofocus
Jest bez dwóch zdań jedną z najmocniejszych stron tego aparatu. Ogromną poprawę odczują zwłaszcza właściciele EOS R, bo pod tym względem przepaść między tymi aparatami jest olbrzymia. Prędkość, celność i pewność AF w R5 stawia go wyżej nad większością dostępnych bezlusterkowców. Z kolei posiadacze lustrzanek zwrócą uwagę na świetnie działającą funkcję “wykrywanie oka” i “śledzenie obiektów”.
Na co zwróciłem uwagę jako posiadacz aparatów Sony? Tylko na bird eye af – reszta funkcji nie jest niezwykła ani odkrywcza, bo te same albo podobne tryby AF są obecne od kilku lat w Sony A7(R)3 i nowszych modelach.
Śledzenie oka (ludzie)
Działa praktycznie tak samo jak w Sony – nie można się do niczego przyczepić – znajduje oko i śledzi je dokładnie tak jak trzeba. Przewaga Canona nad popularnymi Sony A7(R)3 polega na możliwości wybrania śledzonego oka. Prawdopodobnie prędkość tej funkcji jest w Canonie szybsza niż w Sony… Niemniej jednak Sony robi to na tyle dobrze i szybko, że wszystko co chciałoby je prześcignąć musiałoby chyba dodatkowo robić gofry z posypką by różnica była zauważalna.
Śledzenie obiektów
Działa. Moim zdaniem lepiej niż w A7(R)3 a tylko nieco lepiej niż w A7R4 ale wciąż nie tak dobrze jak w a9(2). Testy jakie przeprowadziłem na trybie śledzenia obiektów potwierdziły opinie innych recenzentów : Canon R5, utrzymuje śledzenie wybranego obiektu nawet gdy ten niespodziewanie zniknie (np jadący pojazd w tunelu). W świecie bezlusterkowców jest to dość powszechnie spotykana funkcjonalność, która po przekroczeniu pewnego progu cenowego staje się po prostu standardem.
Paweł sprawdzał R5 fotografując startujące i odlatujące samoloty i z tego co sobie przypominam również nie narzekał na tryb utrzymywania śledzenia obiektów- a więc aparat radził sobie dobrze nawet w takich warunkach.
Śledzenie oka (zwierzęta)
Po pierwszych testach pomyślałem – bajka. Nareszcie coś, czego Sony nie ma w pełni rozwiniętego – bo w aparatach sony tryb śledzenia oka działa na kotach, psach…. czasem na jakimś łabędziu. Canon bez problemu radził sobie nawet z ruchliwymi nurogęsiami czy bogatkami.
Z czasem okazało się, że ten uzyskanie tego efektu nie było zupełnie bezproblemowe. Zdarzało się, że podczas fotografii dzikiego ptactwa aparat zamiast ostrzyć na nurogęś zaczynał sam z siebie ostrzyć na falującą lub rozbryzganą wodę… Albo zamiast polującej mewy ostrzył na konary przed nią, a zamiast sikorki bogatki- jakieś gałęzie za nią.
Niemniej jednak – kiedy już w końcu znalazł oko, głowę, albo inny dedykowany do wyostrzenia obiekt – to trzymał sie go całkiem nieźle. Funkcja ta bardzo pomogła Pawłowi podczas fotografowania bogatek w parku – zwłaszcza tych, które bliżej nas pozycjonowały swoje kupry – aparat pomagał znaleźć głowę (oko) i ustawiał krytyczną ostrość te parę centymetrów dalej.
Podczas fotografowania ptaków w locie – tryb animal eye af znacząco ułatwiał zadanie – na tle jasnego nieba znajdował kontrastowego ptaka, celował ostrość na jego głowę, właściwie wyeliminował konieczność szukania punktem ostrości czy też strefą samego zwierzęcia.
Przy tego rodzaju fotografii Moje Sony również świetnie radzi sobie ze znajdowaniem ptaka na niebie – ale jednak ustawia ostrość na całego ptaka i z tego powodu sporo zdjęć nie było krytycznie ostrych w okolicy głowy (oka).
Czy zatem dzięki tej funkcji aparat znajdzie zainteresowanie fanów fotografii przyrodniczej? Moim zdaniem jeszcze nie – bo zawierzając automatyce ryzykujemy – nie z własnej winy – utratę okazji do zrobienia unikalnego zdjęcia. Natomiast jeśli pogodzimy się z tym, że czasami aparat znajdzie nie to, czego w danym momencie my chcemy – to animal eye af znacząco ułatwi fotografowanie dzikiej przyrody. Mam przeczucie, że w niedalekiej przyszłości podobne algorytmy zostaną wprowadzone do aparatów innych marek i ta funkcja nie powinna być jedyną, która spowoduje podjęcie decyzji o zmianie systemu na Canon.
Zdjęcia seryjne
Aparat jest zdolny do robienia zdjęć z prędkością 12 klatek na sekundę z włączoną migawką mechaniczną (która generuje przyjemny, cichy dźwięk) i 20 klatek w trybie jak dla mnie mało używalnej z powodu efektu rolling shutter migawki elektronicznej. Jestem pewny, że Tzw. ślubniacy w Kościołach, portreciści i wszyscy Ci, którzy fotografują mniej dynamiczne sceny będą z niej korzystać. Nie znajduje jednak zastosowania w moich obszarach działania mi w (koncerty, dzika przyroda). Bufor jest znacznie większy niż w moich Sony A7(R)3 przez co fotografowanie seriami jest dużo przyjemniejsze a czas zwalniania tego bufora też jest wyraźnie krótszy.
Baterie i tryb H+
Ciekawostką zauważoną przez Pawła jest to, że Canon R5 zdecydowanie lepiej tolerował zamiennik Newella niż baterię z Canona 5d mk IV. Otóż na dedykowanej baterii do Canona R5 i zamienniku Newell aparat umożliwia fotografowanie w trybie H+ z pełnym wykorzystaniem możliwości AF. Oryginał starszej generacji niestety nie pozwalał na zdjęcia w trybie H+.
Oczywiście wszystkie zdjęcia wykonywane w trybie AF Servo.
Obiektywy EF
Dzięki Pawłowi udało się nam przetestować Canona R5 z następującymi szkłami
- Canon 600/4 IS 2
- Canon 100-400 mk2
- Sigma Art 35
Oprócz tego sprawdziłem jeszcze zachowanie z
- Canon 70-200/2.8 IS 2
- Canon 16-35/2.8 mk3
Do szkieł 600/4 i 100-400 podpinany był również TC 1.4 mk3
Czy po testach coś się zmieniło?
Nie. Żaden z nas nie kupił R5 i pewnie szybko tego nie zrobi… Jednak bez dwóch zdań obaj doceniamy R5 i uważamy, że jest to bardzo fajne body z dużą ilością zalet i fajnych funkcjonalności, w jednak nieco za wysokiej cenie. Ja sam krótko podsumuję ten sprzęt słowem: “prawie”. A dlaczego prawie – postaram się wyjaśnić poniżej.
Podsumowanie
R5 bardzo dobrze współpracował ze wszystkimi szkłami, umożliwiał 12 klatek na sekundę z niektórymi obiektywami EF. Niestety nie udało mi się zbliżyć do 12 klatek używając obiektywu 600mm, po dłuższym przeszukiwaniu różnych forum znalazłem informację, że z 400 f2.8 i 600/4 mk2 nie udaje się uzyskać 12 klatek na sek – bardziej 7-9 (zależnie od osoby, która testowała). Aparat dobrze zniósł podpięcie TC do 600/4 natomiast kompletnie gubił się z TC podpiętym do 100-400. Właściwie 100-400 i TC są nieużywalne na R5. AF na wszystkich szkłach działał płynnie i ostrość była uzyskiwana w większości wypadków bardzo szybko. Czemu nie pisze, że nie zawsze – otóż nawet R5 z 600/4 potrafił się pogubić i pompować trochę AF – ale na szczęście nie robił tego często.
Edycja zdjęć
Rawy z Canona w Lightroomie obrabia się lepiej niż te z Sony. Aplikacja działa płynniej i szybciej. O kolorach nie będę się wypowiadał bo to rzecz gustu a i z rawów prawie wszystko się da ukręcić. To co ważne to, że rawy z Canona zajmują ok 60 MB a z Sony A7R3 80 MB (oba aparaty mają matryce ponad 40 Mpix) – jak u kogoś krucho z miejscem to zauważy mniejszy rozmiar plików generowanych Canona.. Szumy które napotkałem całkiem dobrze były niwelowane przez algorytmy LR (moim zdaniem, znacznie lepiej niż szumy z Sony) Jak również wyciąganie z cieni jest już równie przyjemne co wyciąganie z cieni w rawach od Sony. Sony jednak przoduje trochę w wyciąganiu z prześwietleń – chyba zapisuje tam nieco więcej informacji (póki oczywiście totalnie nie przepalimy zdjęcia)
Shut up and leave my money alone!
Canon R5 jest bardzo dobrym aparatem, ale nieco zbyt drogim. Jeżeli cena wynosiłaby maksymalnie 15-17 tyś to byłby dużo ciekawszą propozycją – zwłaszcza, że szkła do Canona RF są bardzo drogie (chyba nawet droższe niż do Sony). Nie kwestionuje, że gwarantują świetną jakość optyczną i fajnie się je użytkuje. Nie może jednak pozostawać bez znaczenia, że sumując cenę body + kilku szkieł uzyskamy kwotę która pozwoliłaby na zakup nowego, całkiem przyzwoitego samochodu.
Funkcja Eye AF zrobiła na mnie wrażenie ale nie aż tak wielkie bym potraktował ją jako główny powód przejścia z systemu Sony na Canona.
Kwestia wygody użytkowania – w porównaniu do innych marek Canon jest wygodniejszy i ma czytelniejsze menu – ale do prawie każdej ergonomii można się przyzwyczaić jak również skonfigurować przyciski i różne menu pod siebie (nawet w Sony)
Szkła EF – niewątpliwa zaleta Canona to możliwość używania szkieł EF – Canon posiada ich bogatą ofertę, również na rynku wtórnym – co za tym idzie jak ktoś lubi adaptery to da radę skompletować niezły sprzęt za rozsądne pieniądze. Sony również ma sporo świetnych szkieł firm zewnętrznych (Sigma, Tamron, Sammyang) jak również adaptery pozwalające na używanie szkieł z bagnetem A i coraz częściej pojawiające się dobre okazje szkła z bagnetem FE.
To co jest największą różnicą w rynku szkieł używanych to pro-stałki – tutaj w Canonie dużo łatwiej o rozsądne szkło w cenie ok 30 tyś 😉 W systemie Sony takie szkła prawie nie występują.
Dlaczego te argumenty nie przekonują mnie do zmiany systemu?
Mam świetnie dobrany zestaw szkieł pod Sony, zmiana będzie wiązała się z dużą stratą finansową, której najpewniej nie są w stanie wyrównać żadne rabaty na szkła i body systemu RF. Jednak przede wszystkim:
- Sony A7(R)3 nie odstępowało aż tak daleko od R5 w osiąganych rezultatach. Owszem Canon wygrywał prawie na każdym polu ale wygrywał z aparatami prawie 2-3 letnimi 😉 To przepaść na rynku technologicznym. Jakbym zestawił go z Sony A9 mk2 czy nawet A7R4 to zapewne R5 już by tak nie królował.
- Sony za chwilę wypuści nową generację swoich bezlusterkowców i dopiero wtedy przekonamy się jak duże różnice są między Canonem i Sony. Moim zdaniem będą one już tylko teoretyczne bo każdym z tych systemów da się zrobić super zdjęcia w bardzo wygodny sposób.
To, co powodowało największą widoczną różnicę to szkło podpięte do body. Sony 200-600 choćby nie wiem jak dobre było to nie ma szans w porównaniu do Canona 600/4 – detal, jakość obrazka generowanego przez szkło Canona jest bezspornie świetna – a do tego umożliwia stosowanie dużo niższych wartości ISO – co też znacząco przekłada się na ilość zapisanych detali. Nasuwa się z tego jeden wniosek – jak masz już dobrą (pro) szklarnię pod jeden, aktywnie rozwijany system – to się go trzymaj 😉 body to w sumie rzecz wtórna, która kosztuje często ułamek tego co wszystkie szkła, a do tego istnieje duża szansa, że będziesz je wymieniał za każdym razem gdy marka wypuści kolejną bądź jeszcze następną generacje.
A po tygodniu…
Nadal nachodzą mnie momentami myśli czy aby jednak nie zmienić systemu i za każdym razem dochodzę do wniosku, że to nie miałoby żadnego sensu. Często pojawiały się za to poniższe krótkie myśli:
Jeśli chciałbym zacząć kręcić filmy – to po zobaczeniu kilku nagrań z R5 i 15-35 RF a przede wszystkim widocznego na nich bujania matrycy (wobbling) to prawdopodobnie dostałbym białej gorączki. Nie chcę już nawet wspominać o przegrzewaniu się aparatu.
Aczkolwiek ciekawostką jest, że nie wszyscy narzekają na problemy z wobblingiem – czyżby Canon miał jakieś problemy z kontrolą jakości? Jeśli tak – to też nie wróży to dobrze na przyszłość dla tego modelu.
Jak już zrobi się kilka setek zdjęć to wypada je jakoś obrobić. Czas jaki poświęciłem na tą czynność był bardzo przyjemny, w LR nie napotyka się na żadne problemy jak również na żadne spowolnienia pracy przy RAWach jak to ma miejsce przy plikach z aparatów Sony. Pomimo wielu zalet jakie posiadają RAWy z Canona to jednak zakres tonalny w plikach Sony jest trochę lepszy – z cieni da radę wyciągnąć to samo ale w przypadkach highlightów to już zdecydowanie króluję Sony.
Sam Canon R5 nie zrobi zdjęcia – potrzeba jeszcze do tego niezłej ‘szklarni’, która będzie uzupełniać to body – jak dla mnie w grę wchodzi tylko 400/2.8 mk2 lub mk3 – zoomy Sigmy choć nawet nie najgorsze to jednak ograniczą możliwości jakie oferuje to body. Dedykowany obiektyw Canon RF 100-500 – niby jest bardzo fajnym szkłem ale jak dla mnie zdecydowanie za drogie, za krótkie i za ciemne.
I tak po tygodniu jeszcze raz zasiadłem do tego tekstu i na spokojnie przeczytałem wszystko co napisałem i… zalety samego R5 są dla mnie oczywiste ale nie dość duże by w ogóle myśleć o wymianie szklarni. A do tego – dziwnym trafem – więcej znajomych przechodzi z Canona na Sony niż w drugą stronę.