Do napisania tego bardzo krótkiego wpisu skłonił mnie kolejny już mail z informacją, że koncert planowany na 2020 został przełożony na następny rok.
I’ll be back – jeden z najsłynniejszych cytatów kinowych, który chciałbym móc wypowiedzieć taką samą pewnością co tytułowy Terminator. On wiedział, że wróci i wiedział do kogo i najpewniej do czego (choć tu znawcy tematu pewnie by mogliby rozpocząć długą dyskusję, ale ten wpis nie jest miejscem na to). Ja niestety nie wiem kiedy i do czego, bo że wrócę do fotografii koncertowej to jest jedyne czego jestem pewien.
Ostatni raz na koncercie, oczywiście w ramach projektu weshoot.live, byłem tuż przed ogłoszeniem zamknięcia klubów i sal koncertowych. 07/03/2020 w gdyńskim klubie Ucho na scenie grał Percival i nic jeszcze nie zapowiadało tak długotrwałego lockdownu jaki miał nastąpić już za parę dni. Ze znajomymi z fosy robiliśmy plany kiedy, gdzie i na jakie koncerty iść tak jak mieliśmy to w zwyczaju po prawie każdym koncercie.
Wszystko posypało się już trzy dni później kiedy zamęt zaczęły wprowadzać kolejne konferencje premiera, informujące o coraz to nowych obostrzeniach i zakazach. Tego dnia miałem zrobić fotki na koncercie X Ambassadors w B90 [relacja tutaj]. Niestety na planach się skończyło – 10.03.2020 to dzień oficjalnego zamknięcia scen koncertowych w całym kraju. Od tego czasu czekam na ponowne otworzenie się sal koncertowych dla wszystkich. Czekam prawie tak samo długo jak na możliwość sfotografowania pingwinów cesarskich w ich naturalnym środowisku.
Oczywiście, jak wszyscy pamiętają, w międzyczasie nastąpiło pewne poluzowanie obostrzeń – wymienić tutaj trzeba koncerty w Filharmonii czy Operze leśnej, gdzie sporo świetnych zdjęć zrobił Karol Makurat. Sam zdecydowałem się nie wybierać się ani nawet nie starać się o akredytację na te koncerty. Po pierwsze z obaw przed panującym wirusem – a trochę z racji tego, że fotografia koncertowa nigdy nie była moim głównym źródłem utrzymania a dla tych nielicznych fotografów, którzy na te koncerty chodzili często już tak. Po co robić nie do końca dobrą konkurencję w tych trudnych czasach?
Dzisiaj – po ponad roku trwania pandemii zastanawiam się ile klubów przetrwa, ile zespołów się nie rozwiąże, ilu muzyków nie zawiesi instrumentów na kołkach i do jakiej rzeczywistości koncertowej przyjdzie mi wrócić jak już będzie mi to dane. Jak to będzie ze zdobywaniem akredytacji, kontaktami z agencjami i klubami. Czy wprowadzą paszporty zaszczepionych i tylko takie osoby będą mogły wchodzić na koncerty? Strasznie dużo pytań na które chyba nikt nie zna teraz odpowiedzi.